Wystawa archiwalna "Unici Podlascy" w Sterdyni i Czekanowie
W „Wieściach Sokolowskich” zamieszczaliśmy już relacje o rozpoczęciu prezentacji wystawy „Unici Podlascy 1874-2024” w miejscowościach powiatu sokołowskiego. Wystawa ta została przygotowana w 150 rocznicę dramatu unitów, którzy na nadbużańskim Podlasiu doznawali licznych prześladowań z rąk rosyjskich broniąc prawa do wyznawania wiary swych ojców. Zamysłem organizatora wystawy Archiwum Państwowego w Siedlcach i jej autora historyka regionalisty Bogusława Niemirki była prezentacja wystawy bezpośrednio w miejscach, gdzie półtora wieku temu działy się te dramatyczne wydarzenia. W dniu 1 grudnia 2024 r. wystawa była tym razem prezentowana w Sterdyni a w dniu 15 grudnia w Czekanowie.
Wystawa „Unici Podlascy 1874-2024” była prezentowana po raz pierwszy w Gródku nad Bugiem, następnie w sokołowskim Grodzisku i w Sanktuarium Błogosławionych Męczenników Podlaskich w Pratulinie. Obecnie wernisaż wystawy został zorganizowany w kolejno w Sterdyni a potem w Czekanowie.
Sterdyń nie był przypadkowym miejscem dla wyboru przez organizatorów wernisażu wystawy unickiej, gdyż akurat we wschodniej części tej gminy zamieszkiwała społeczność unicka w Seroczynie i Łazowie. W tych wsiach funkcjonowały także małe parafie unickie z drewnianymi kościółkami. Półtora wieku temu liczebność tych dwóch parafii unickich szacowano na 800 wiernych.
Wystawa unicka została zaprezentowana w lokalu Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Sterdyniu w niedzielny dzień 1 grudnia 2024 r. o godz. 14.00, przy licznej obecności mieszkańców gminy Sterdyń.
Wystawę otworzył jej autor historyk regionalista Pan Bogusław Niemirka razem z dyrektorką Ośrodka Moniką Werzosek. Autor na wstępie podkreślił, że wystawa skierowana jest w szczególności do potomków dawnych unitów, którzy w przeszłości należeli do unickich parafii w Seroczynie i Łazówku. W 1905 r. pradziadkowie poważnej części dzisiejszych mieszkańców gminy Sterdyń wpisali się do „Libri Conversorum” parafii w Sterdyni i Zembrowie jako katolicy. Dziś dzięki staraniom siedleckiego Archiwum współczesne pokolenia mają okazję poznać prawdę tamtych dramatycznych wydarzeń.
Prelegent przypomniał, że prześladowania podlaskich unitów rozpoczęły się tu już w latach 1867-1868, gdy narzucony przez władze rosyjskie administrator diecezji chełmskiej Józef Wójcicki nakazał usunąć z cerkiewek unickich katolickie „naleciałości”, takie jak np. boczne ołtarze, organy czy chorągwie. Pierwszą ofiarą represji stał się proboszcz Nikon Dyakowski, który od 20 lat zarządzał oboma parafii w Seroczynie i Łazówku. Za niepodporządkowanie się zarządzeniom władz Nikon Dyakowski został w 1868 r. usunięty z parafii, a następnie wywieziony w głąb Rosji. Zmarł tam na wygnaniu w Nowogrodzie Wielkim w 1875 r. Nie zachowały się źródła, czy po wywiezieniu proboszcza organy usunęli rosyjscy żołnierzy po wyłamaniu kościelnych drzwi (tak jak w sąsiednim Grodzisku), czy uczynili to duchowni z Galicji sprowadzeniu przez Rosjan na miejsce opornych starych proboszczów unickich. Wiadomo tyle, że w 1868 r. parafianie nie przyjęli dobrowolnie nowości prawosławnych do swoich świątyń, za co otrzymali razy kozackich nahajek i pokaźne kary finansowe.
Prawdziwe „sądne dni” nastały dla miejscowych unitów na początku 1874 r., gdy nieuznawany przez papieża administrator diecezji chełmskiej z łaski cara Marceli Popiel nakazał przyjęcie w cerkwiach unickich wszystkich obrzędów liturgii prawosławnej. Masowy na Podlasiu opór ze strony ludności wywołał pacyfikacje wojskowe całych wsi. Według publikacji z epoki księdza Józefa Pruszkowskiego opisującego te wydarzenia na podstawie relacji bezpośrednich świadków („Martyrologium czyli męczeństwo Unji Św. na Podlasiu”, Kraków 1905), duży oddział wojska rosyjskiego w lutym 1874 r. wkroczył do Seroczyna i Łazowa, gdzie rozkwaterował się po domach i gospodarskich obejściach. Sami mieszkańcy zostali w środku zimy wyrzuceni do chlewów. Rosyjski naczelnik zakomunikował następnie spędzonym mieszkańcom, że daje im jeden dzień na przyjęcie prawosławia, inaczej spotka ich straszny los unitów z pobliskiego Grodziska czy Hołubli. Odpowiedź przywódców wiejskich społeczności była natychmiastowa, iż gotowi są cierpieć i przelewać krew za unicko-katolicką wiarę, inaczej byliby Judaszami i odszczepieńcami. Oświadczyli następnie naczelnikowi, że ani dziś, ani jutro nie podpiszą się na odstępstwa od wiary, nie będą chrzcić dzieci po prawosławnemu, ani chodzić do cerkwi schizmatyckiej. Według relacji na groźbę naczelnika, iż przy oporze wobec przyjęcia prawosławia władze będą działać tak jak w Grodzisku (we wsiach sąsiedniej unickiej parafii Grodzisk nieco wcześniej doszło do masowego katowania przez kozaków wszystkich mieszkańców, nawet kobiet i dzieci, żołnierzy stacjonowali tam przez 7 tygodni) przywódcy uniccy odpowiedzieli stanowczo: „Wola wasza, bo siła wasza, my jesteśmy gotowi na wszystko”.
Na szczęście dla mieszkańców po kilku dniach przyszedł rozkaz wycofania rosyjskiego wojska do innych opornych parafii unickich, z punktu widzenia władz rosyjskich ważniejszych. Panowanie więc kozackich nahajek, bicie i kaleczenie ludzi, wyrzynanie bydła trwało więc relatywnie krótko. Wtedy wojsko opuściło Seroczyn i Łazów, na wszystkich mieszkańców nałożono za to duże kontrybucje za opór.
Prelegent zaznaczył, że formalną częścią realizowanego przez władze scenariusza były akty „przyłączenia” do prawosławia każdej z parafii unickiej, rzekomo na prośbę ludności. Do popisywania tych aktów w imieniu każdej parafii zmuszano najczęściej miejscowych starostów cerkiewnych oraz bratczyków. Z badań historyków wynika, że na 265 unickich parafii „przyłączenia” do prawosławia odmówiło 24 parafie. Charakterystyczne jest, że wśród tych „opornych” parafii było aż 5 parafii z powiatu sokołowskiego, w tym w Seroczynie (o parafii w Łazówku brak danych). Oczywiście nie przeszkodziło to władzom rosyjskim na triumfalne obwieszczeniu jakoby w pełni dobrowolnego „przyłączenia” wszystkich unitów z Królestwa Polskiego do prawosławia.
Mieszkańcy parafii Seroczyn i Łazówek przez następne 30 lat stawali władzom rosyjskim w swej masie bierny opór, najbardziej aktywni byli zsyłani na wygnanie w głąb Rosji. Przez te czas parafianie już więcej nie weszli do swoich sprofanowanych kościołów, które został zamienione na cerkwie prawosławne.
Przez następne lata stałych represji los unitów był nie do pozazdroszczenia. Wnikliwy obserwator wydarzeń końca XIX wieku w Królestwie Polskim Antoni Zaleski w swej publikacji z 1887 r. nazwał ich wręcz pariasami, odartymi ze wszelkich praw. Wobec wszechwładzy despotycznego państwa rosyjskiego unici byli obywatelami nawet nie drugiej a wręcz trzeciej kategorii.
Tymi, którzy nie zrażeni niebezpieczeństwami nieśli w tych strasznych czasach pomoc unitom na Podlasiu i podtrzymywali ich na duchu, byli ojcowie jezuici z Galicji. Działając potajemnie w przebraniu chrzcili oni dzieci i dawali śluby unitom Na trasach jezuitów znalazły się także wsie parafii Seroczyn i Łazówek. Cenne wydawnictwo źródłowe autorstwa Roberta Danieluka „Tajna misja jezuitów na Podlasiu (1878-1904)”, wydane w Krakowie w 2009 r., dokumentuje, że np. w nocy z 9 na 10 października 1885 r. ojciec Sozański potajemnie w Seroczynie ochrzcił 70 dzieci i dał 3 śluby. Ludzie z Seroczyna, którzy pełnili funkcje przewodników jezuitów trafili potem do więzienia w warszawskiej cytadeli.
Dopiero w lecie 1905 r. nastąpiło przełom. Po ukazaniu się carskiego ukazu tolerancyjnego z dnia 18/30 kwietnia 1905 r. unici mogli nareszcie wrócić formalnie do kościoła katolickiego. W końcu maja i w czerwcu 1905 r. proboszczowie katolickich parafii w Sterdyni i Zembrowie przyjęli masowe deklaracje przynależności do obrządku rzymskokatolickiego setek dawnych unitów z Seroczyna i Łazowa. Nie oznaczało to od razu powrotu mieszkańców do ich drewnianych kościółków, które pozostały we władaniu kościoła prawosławnego jeszcze do I wojny światowej. Dopiero w 1918 r. kościoły te zostały odzyskane przez katolików. Już w niepodległej Polsce w 1919 r. powołano w Łazówku parafię katolicką, w Seroczynie parafia została formalnie erygowana 3 lata później.
W 1905 r. pradziadkowie poważnej części dzisiejszych mieszkańców gminy Sterdyń wpisali się do „Libri Conversorum” parafii w Sterdyni i Zembrowie jako katolicy. Dziś dzięki staraniom siedleckiego Archiwum współczesne pokolenia mają okazję poznać prawdę tamtych dramatycznych wydarzeń.
Autor wystawy zwrócił także uwagę na zasadniczy fakt, iż o ile opór unitów na początku miał charakter czysto religijny, to z czasem zaczął nabierać cech protestu narodowego. Zauważył, że podlascy unici jeszcze w dobie powstania styczniowego określali się najczęściej jako „tutejsi” czy „swojacy”. Dopiero razem z rozwojem świadomości narodowej zaczęli z czasem deklarować się jednoznacznie jako Polacy.
W konkluzji swej prelekcji autor zaznaczył, że prezentacja wystawy bezpośrednio w miejscach dramatycznych wydarzeń sprzed półtora wieku jest świadomym działaniem Dyrekcji Archiwum Państwowego w Siedlcach i jego samego jako twórcy, aby bezpośrednio dotrzeć do społeczności potomków uczestników tych wydarzeń. Obecność na otwarciu wystawy przedstawicieli władz samorządowych: Starosty Sokołowskiego Adama Górala, Wójta Gminy Sterdyń Marianny Kobylińskiej oraz radnych Gminy Sterdyń na czele z przewodniczącym Ignacym Ratyńskim wskazuje na docenianie przez organy samorządowe roli tej formy przekazu wiedzy historycznej realizowanej przez siedleckie Archiwum.
Wystawa unicka została następnie zaprezentowana we wsi Czekanów, w budynku miejscowej Niepublicznej Szkoły Podstawowej.
Wernisaż wystawy w Czekanowie rozpoczął się w niedzielę 15 grudnia 2024 r. o godz. 12.00. Wystawę otworzył autor Bogusław Niemirka, który podkreślił, że skierowana jest ona do potomków czekanowskich dawnych unitów, którzy półtora wieku temu dali dowody przywiązania do wiary swoich przodków.
Prelegent zaznaczył, że dzieje parafii Czekanów mają swoją specyfikę wynikającą z peryferyjnego położenia i niewielkiej liczebności. W 1725 r. dziedzic wsi Baltazar Ciecierski ufundował tu parafię unicką pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego i uposażył ją trzema włókami ziemi. Była to mała parafia, gdyż należeli do niej tylko mieszkańcy Czekanowa i kilka rodzin z Łuzek.
Z powodu nikłej bazy zachowanej źródłowej nic dzisiaj nie wiadomo, jak przebiegała akcja „nawracania” unitów w Czekanowie przez Rosjan w pierwszym etapie prześladowań, tj. w latach 1867-1868, gdy władze nakazały usunięcie z cerkiewek unickich bocznych ołtarzy czy organów. Zaraz po wyświęceniu w 1869 r. nominację na proboszcza w Czekanowie otrzymał młody ksiądz Józef Futasiewicz (urodzony w 1842 r., absolwent seminarium unickiego w Chełmie) Ksiądz Futasiewicz został w niedługim czasie przeniesiony do parafii w Chłopkowie, skąd w 1875 r. za niepodporządkowaniu się władzy został wywieziony i internowany w guberni augustowskiej.
W Czekanowie przez kilka następnych lat obsługę duszpasterską sprawował proboszcz sąsiedniej parafii w Gródku ksiądz Klemens Wasilewski, który w 1874 r. za niepodporządkowanie się zarządzeniom uzurpatorskiego rządcy diecezji w Chełmie Marcelego Popiela został internowany w Warszawie. U progu wydarzeń unici w Czekanowie zostali więc praktycznie sami.
Peryferyjne położenie Czekanowa sprawiło, że w 1874 r. wieś pozostawiono chwilowo w spokoju. Parafianie nie chcieli wtedy dobrowolnie przyjąć wprowadzonych odgórnie nowości prawosławnych. Jak zanotował ksiądz Józef Pruszkowskiego w publikacji „Martyrologium czyli męczeństwo Unji Św. na Podlasiu”, „Parafia ta, bardzo nieliczna, bo zaledwie 160 dusz licząca, wielki prawosławiu stawiła opór” (informacje o przebiegu wydarzeń w Czekanowie pochodziły najprawdopodobniej od księdza Józefa Pawlikowskiego proboszcza sąsiedniej parafii łacińskiej w Jabłonnie Lackiej).
Kronikarz zanotował, że w 1875 r. w reakcji na postawę mieszkańców do Czekanowa przybył oddział kozacki, który stacjonował tu przez całe dwa miesiące zajmując wszystkie domy i gospodarskie obejścia. Wszyscy mieszkańcy zostali wyrzuceni z domów, a był to środek zimy. Tu także doszło do masowego katowania przez kozaków wszystkich mieszkańców, bez względu na wiek czy płeć. Szczególnie wyrafinowaną formą represji było wyrznięcie przez kozaków całego bydła na oczach spędzonych mieszkańców. Aby represję uczynić bardziej dotkliwą najeźdźcy rozkazali, aby sami gospodarze zarzynali swoje woły czy krowy. Znane jest przywiązanie mieszkańców wsi do swego żywego dobytku, gospodarze odmawiali więc wykonywania rozkazów, za co odbierali nie tylko kolejne porcje kozackich nahajek, ale i dostawali kary pieniężne „za bunt”.
Publikacja księdza Pruszkowskiego podaje, że w wyniku kontrybucji i kar finansowych straty materialne mieszkańców doszły wtedy do kwoty 10. 000 złotych
Pacyfikacja wsi przez wojsko rosyjskie nie przyniosła żadnych rezultatów. Wieś jak monolit odmówiła przejścia na prawosławie. W końcu po dwóch miesiącach w 1875 r. kozacy otrzymali rozkaz opuszczenia Czekanowa. Wg ustnej tradycji mieszkańców wsi przekazanej z pokolenia na pokolenia, po kozakach nie została ani jedna sztuka żywego inwentarza, stodoły i spichrze zostały także ogołocone do cna (autor wystawy usłyszał ten przekaz przed 10 latami od siostry zakonnej Zofii Bazylczuk urodzonej w Czekanowie).
Prelegent zaznaczył, że w polskich archiwach na ten temat prześladowań podlaskich unitow zachowało się bardzo mało źródeł urzędowych, tym niemniej w zbiorach dawnego urzędu gminy Repki z 1875 r. (w zasobie Archiwum Państwowego w Siedlcach) znajduje się dokument o wyjeździe węgrowskiego naczelnika straży ziemskiej w randze kapitana z Rogowa do Czekanowa w dniu 28 lutego 1875 r. (starego stylu). Dokument jest o tyle charakterystyczny, gdyż poświadcza obecność przedstawiciela rosyjskiego aparatu policyjnego w miejscach unickiego oporu w początku 1875 r. Zapewne rosyjska straż ziemska pełniąca funkcje miejscowego aparatu policyjnego, nadzorowała wtedy przebieg pacyfikacji kozackich w „opornych” wsiach unickich.
Świadectwem nikłych rezultatów akcji pacyfikacyjnej rosyjskiego wojska w Czekanowie jest fakt, że wśród aktów jakoby dobrowolnego „przyłączenia się” do prawosławia parafii unickich nie znalazł się jakikolwiek dokument z Czekanowa. Wśród 24 unickich parafii unickich parafii, które odmówiły „przyłączenia się” do prawosławia znalazła się także malutka parafia w Czekanowie. Proceder „nawracania” na prawosławie za pomocą kozackich nahajek, kontrybucji i kar finansowych zakończył się więc całkowitym niepowodzeniem.
Mieszkańcy Czekanowa przez następne 30 lat stosowali konsekwentnie zbiorowy bierny opór. Ani jedna rodzina nie wyłamała się w bojkocie chrztów dzieci czy małżeństw przed rosyjskim popem prawosławnym. Żyjące tu od wieków rody Zawadzkich (szczególnie rozrodzonych), Bazylczuków, Siemieniaków, Tomczuków nie wydały ani jednego odstępcy.
Od 1875 r. czekanowski drewniany kościołek, który został zamieniony na prawosławną cerkiew, całkowicie opustoszał. W 1885 r. budynek został formalnie zamknięty a trzy lata później rozebrany.
Symbolicznym przykładem postawy mieszkańców Czekanowa jest zachowana w ustnej tradycji starych mieszkańców wsi opowieść, iż gdy przybyły do wsi rosyjski pop prawosławny poświęcił wiejską studnię, mieszkańcy wsi po jego wyjeździe natychmiast wybrali całą wodę ze studni, aby nie pozostała ani jedna „skażona” prawosławiem kropla.
W 1900 r. miejscowy majątek ziemski w Czekanowie został wykupiony przez prawosławne mniszki z Wirowa, które na miejscu rozebranego dworu wybudowały murowaną siedzibę założonej ze środków ministerstwa rolnictwa rosyjskiej szkoły rolniczej dla dziewcząt. Zabiegi zamieszkałych we wsi prawosławnych mniszek (w wymowie miejscowej ludności „wirowskich menaszek”), aby pozyskać zaufanie unickich mieszkańców, nie przyniosły żadnych rezultatów. Fiasko rusyfikacyjnej akcji prawosławnych mniszek na Podlasiu potwierdzają wspomnienia naocznego obserwatora dr Adama Jarosińskiego („Szkice z nadbużańskiego Podlasia”, Warszawa 1925).
Po wejściu w życie carskiego ukazu tolerancyjnego z dnia 18/30 kwietnia 1905 r. unici z Czekanowa mogli nareszcie formalnie wrócić do kościoła katolickiego. W dniu 23 maja 1905 r. proboszcz katolickiej parafii w Skrzeszewie przyjął masowe deklaracje przynależności do obrządku rzymskokatolickiego blisko 220 dawnych unitów z Czekanowa i wpisał ich nazwiska do zachowanej do dziś skrzeszewskiej „Liber conversorum”.
Już w niepodległej Polsce wieloletnie zabiegi miejscowej społeczności powołującej się na tradycje oporu unickich mieszkańców przeciwko narzucanemu siłą prawosławiu, spowodowały że biskup diecezji siedleckiej Henryk Przeździecki powołał w Czekanowie w 1935 r. samodzielną filię (w 1990 r. podniesiono ją do rangi samodzielnej parafii). Z Czekanowa z rodziny Bazylczuków znanej z przywiązania do wiary ojców pochodziła siostra Zofia Bazylczuk i ojciec Tadeusz Bazylczuk (oboje w zakonie salezjanów, już nieżyjący).
Na zakończenie swej prelekcji autor podziękował Agnieszce Zawadzkiej kierującej Stowarzyszeniem na Rzecz Rozwoju Wsi Czekanów oraz obecnym na wernisażu dr Teresie Dąbrowskiej i jej bratu Józefowi Zawadzkiemu, którzy od lat wspierają czekanowską szkołę i parafię.
Komentując akceptujesz naszą politykę prywatności.